Jak ugryźć opowiadanie, czyli pracujemy z TURLANYMI OPOWIEŚCIAMI


O tym, jak trudno zacząć dzieciom przygodę z pisaniem opowiadań, wiedzą poloniści nie od dziś. Oczywiście, podczas lekcji dzielnie ćwiczymy tę formę wypowiedzi pisemnej, jednak dla wielu uczniów stanowi ona trudność.
Często słyszymy pytania - dlaczego?, znowu?, po co nam to? Często również pojawiają się pytania:
- od czego mam zacząć?
- jak długie ma być opowiadanie?
- jakim synonimem zastąpić wyraz, by uniknąć powtórzenia?
- o czym mam pisać?
A jeszcze, gdy dołożymy m.in. trójdzielność, akapity, elementy opisu, charakterystyki, wprowadzenie dialogu - praca pisemna zaczyna przerastać wielu uczniów.
Cóż, wszystko zależy od tego, w jakiej formie podamy uczniom materiał, na jakim będą ćwiczyć lub utrwalać pisanie opowiadania.
Można wykorzystać karty DIXIT, karty emocji lub ilustracje, jednak ciekawym rozwiązaniem są TURLANE OPOWIEŚCI.

Okazuje się, że kostki do gry oraz ciekawe rozwiązania, często niecodzienne, które w połączeniu z tym, co nam los przyniesie podczas turlania, wzbudzają w uczniach zainteresowanie i większą motywację pisania.
Przetestowałam kartę TURLANYCH OPOWIEŚCI w klasach piątych po omówieniu i ćwiczeniach związanych z pisaniem opowiadania. Wyszło znakomicie! Okazuje się, że uczniowska fantazja nie zna granic. A ile było zabawy podczas czytania, zwłaszcza, gdy okazało się, że kolega lub koleżanka wylosowali te same lub podobne kategorie...
Wzór karty pochodzi z jednej z grup polonistycznych, niestety, nie znam autora. Przerysowałam ją po swojemu i zmodyfikowałam - karta do pobrania.



Kolejna karta TURLANYCH OPOWIEŚCI została przygotowana przeze mnie do lektury "Mikołajek". Z podobną zetknęłam się w jednej z facebookowych grup nauczycieli języka polskiego, jednak propozycje poszczególnych kategorii nie pasowały mi. Zmodyfikowałam je w większości - karta do pobrania.
Po omówieniu lektury czwartoklasiści zmierzą się z napisaniem opowiadania twórczego w oparciu o treść mikołajkowych przygód. Przyznam, że jestem bardzo ciekawa, jak moi wychowankowie sobie poradzą...
I jeszcze kilka rad:
- warto wydrukować tyle kart, by osoby z jednej ławki miały jedną przed sobą,
- moje wszystkie karty zostały zalaminowane, by mogły mi posłużyć przez lata,
- zawsze mam kilkanaście kostek do gry, które ratują sytuację, czyli losowanie nie trwa wieki.
Czy Wy także korzystacie z tej metody? 
Jeśli tak, napiszcie, jak sprawdza się ona w Waszej pracy...


Komentarze

  1. Ja spróbuję jutro - będzie to raczej zadanie domowe, by dzieci powoli się wdrożyły w uroki pisania. Dodatkowo projekt ma być wzbogacony rysunkiem :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz